czwartek, 13 grudnia 2012

blogi i marki - przykład z życia / with gr8 power comes gr8 responsibility



Myślałem, że post podsumowujący rok będzie ostatnim... nie był. nie jest.

Ten wpis będzie jednak krótki - bardzo krótki. Będzie dotyczył... uwaga ... komunikacji w kontekście planowania i zarządzania relacjami

KOMUNIKACJA - SOCIAL MEDIA - BLOGI - MARKI - BRANŻA



Pozwoliłem sobie na ironię. Poważnie. Wiedząc, że moimi znajomymi w tym serwisie społecznościowym są naprawdę ogarnięci ludzie z branży - tak pozwoliłem sobie. Minęła chwila i pojawiło się 80 komentarzy. Mentorskim tonem powiem więc co jest "fuj" w komunikacji, którą wybrała jedna fajna (bez ironii) blogerka.

Otóż jak byście głośno nie krzyczeli - marketing na blogach to jeszcze pikuś w PL. Polscy blogerzy nawet Ci najbardziej popularni nie zarabiają ułamka tego co Ci w US. To dobrze? Nie.

Otóż jak byście głośno nie krzyczeli - wiele firm mimo, że aktywnością w social media może się pochwalić to jakby zacząć z nimi merytoryczną dyskusję - polegną (znakomita większość z nich) w ciągu 10 minut - na etapie określania celów i sposobów ich weryfikacji.

Otóż jak byście głośno nie krzyczeli ... to jedną akcją na polskim blogu nie zniszczy się wizerunku międzynarodowej marki.

Można natomiast dzięki social media rozpocząć dyskusję, można zbudować zainteresowanie mainstreamowych mediów (--> ACTA), można wywołać dyskusję wokół marki, można również jak Rysio z klanu zebrać pieniądze na szczytny cel, można budować zaangażowanie, które jeśli potrafimy będziemy mogli konwertować na kolejne akcje.

Serio błędy ludzkie się zdarzają, bo ludzie ludźmi są a nie maszynami. Ktoś tam rzeczywiście rozpędził się i niepotrzebnie obiecał blogerce, że za friko naprawi jej aparat. No błąd. Nie ma co.

Blogerka miała wybór odebrać aparat nienaprawiony bądź zapłacić i naprawić. Mogła czuć się źle, że ktoś obiecał i nie zrobił? Mogła.

Jaki więc jest problem?
 
Problem jest taki, że (co mnie zdziwiło bo dziewczyna naprawdę fajnie pisze) blogerka wybrała opcję kijem w łeb...
 
Mogła przecież wziąć aparat nienaprawiony, nie ponosząc kosztów - opisać sprawę i puścić to do agencji i działu pr Nikona. Mogła napisać, jak ważne w kontekście budowania zaufania i kontaktu z konsumentami są takie sytuacje. Nawet jeśli nic by tym nie wskórała to budowała by sobie nadal wizerunek osoby odpowiedzialnej.
 
Od dawna próbuje się w Polsce akcji z blogerami. Było kilka efektowych, kilka efektywnych, cała seria małych i ciekawych - natomiast zawsze dla marki współpraca z blogerem jest dużym wyzwaniem. Jeśli doprowadzimy takimi sytuacjami jak wpis skierowany do Nikona zakończony zdaniem "penis Ci między pośladki" do tego, że agencja nie będzie mogła Klientowi zaproponować akcji na blogach, bo Klient w głowie będzie miał tylko kryzysy, które pojawiały się w wyniku jakichś błędów, które przecież są ludzkimi błędami i nigdy nie da się ich wykluczyć to będzie po prostu klops. klops i tyle.
 
Czy bronię Nikona? Nie. Ja się nie opowiadam po żadnej ze stron. Wyrażam zdanie swoje, moją opinię, która brzmi "ta komunikacja mogła być poprowadzona inaczej i z mojego punktu widzenia byłaby bardziej efektywna"
 
Co ma do tego strategia? ... otóż śmiałem się ostatnio z określenia "strategia krótkoterminowa" - dalej się śmieję bo go łapię zupełnie, ale to chyba takie właśnie coś było - znam tylko jeszcze jeden bardzo wyraźny przykład działań podobnych - to strategia polskiej reprezentacji piłki nożnej czyli  "kopnij, biegnij" ...
 
Gdyby pomyśleć strategicznie to można byłoby całą sytuację wziąć jako case - odezwać się do znajomych agencji i z wybraną jedną przygotować tour po Klientach / proste szkolenie z zarządzania relacjami i social media - każdy chętnie by się spotkał bo blogerka, która nie zrobiła awantury tylko zwróciła uwagę agencji i Klientowi poddając rozwiązania jest partnerem do rozmowy a nie terrorystą. Partnerem z którym chce się pracować.
 
Rozumiem, że nerwy mogą kogoś ponieść, ale with great power comes great responsibility ... :)
z wyrazami sympatii, bez złośliwości dedykowane: krzykaczom, entuzjastom, Nikonowi i fajnej blogerce...
 
muzyka w tle:
 





4 komentarze:

  1. Wiesz, niby ok. Problem w tym, że to już kolejna social mediowa wpadka Nikona (bez względu na jej zasięg i rację - nie świadczy dobrze o marce), przypomnę ot choćby wojnę z oficjalnym (kiedyś) forum Nikona:
    http://www.wiadomosci24.pl/artykul/internauci_kontra_nikon_polska_137107.html

    Oraz legendarną już wojną z tym samym właśnie serwisem Nikona:
    http://gadzinowski.pl/nikon-polska-social-media-kryzys/
    http://www.mepi.pl/tutorial/social-media/item/577-kryzys-w-social-media-nikon-polska.html
    A teraz to. O wiele za dużo wpadek w zbyt krótkim czasie jak na tak poważną markę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Marku, chciałbym skomentować, ale nie mogę - nie ma tam słowa o mnie, a zajmowałem stanowisko w dyskusji, która Cię natchnęła. Wobec tego jestem na nie i już więcej Twojego bloga czytać nie będę. Wiesz, że ze mną to delikatnie.

    :P

    OdpowiedzUsuń
  3. no fajny temat poruszyłeś Marek. Sam pracując przede wszystkim w sprzedaży, już w kilku firmach obserwuję czym dla ludzi jest strategia. Realizacja budżetu miesięcznego to zabawa dla tych, którzy chcą kopnąć piłkę i za nią pędzić. Gdzieś mają swoich klientów, to co o nich pomyślą, swoje nazwisko (tak, tak, z czasem staje się ono dość istotne) oraz jak to się przełoży na dłuższą współpracę - niekoniecznie w tej samej firmie, wiadomo doskonale, że im lepiej poznasz funkcjonowanie wielu podmiotów, jesteś po prostu lepszy w swoim fachu.

    Tutaj, konkretnie w opisywanej sytuacji Nikon vs. Blogerka powstał pewien niesmak. Fuck ups niby potrafią budować relacje, ale nie tego typu. Dla mnie to kill-shot w dłuższej perspektywie, bo alternatyw jest trochę nawet na rynku PL. Po co się męczyć.

    Fuck up Nikona w social, no cóż - z drugiej strony to już tych samych błędów już raczej nie popełnią, a konkurencja sporo się nauczy. Jestem za, są potrzebne! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, że komentuję z takim poślizgiem, ale dopiero teraz (niejako przypadkiem) trafiłem na tego bloga i ten wpis...

    Otóż biorąc pod uwagę to, jak Nikon potraktował mojego serdecznego kolegę, nie sądzę, by zasugerowana przez Ciebie "bardziej efektywna komunikacja" zdała tu jakikolwiek egzamin. W polskim przedstawicielstwie Nikona jest ewidentnie kilka osób, które należałoby tłuc wałem korbowym od Wartburga gdyż inne metody mogłyby nawet nie zostać zauważone.

    Nikon stracił jeszcze jednego potencjalnego klienta (jeszcze przed sprawą z Segrittą). I mam szczerą nadzieję, że straci ich jeszcze dużo więcej...

    OdpowiedzUsuń