poniedziałek, 3 czerwca 2013

lubię językiem, a kto nie lubi ...

Dwa słowa o migdaleniu ...tfu...  znaczy komunikowaniu się ...




Piszę mniej, to prawda. Więcej pasjonujących rzeczy mnie otacza po prostu. Nie wszystkim dzielić się wypada, a ogólnodostępnymi dzieli się już rzesza blogerów. Niektórzy nawet w miarę zacnie, inni mniej zacnie, jeszcze inni bardzo sprawnie, kolejni już dużo gorzej...

Jak poczytać chcę podsumowanie tygodnia to zerknę co tam Pijaru Koksu wysmażył ..., jak chcę popatrzeć co się zmienia w branży filtruję news feed, sprawdzam Linkiedin, który mega rośnie w siłę...

Właśnie zauważyliście jak bardzo fajnie rozwija się Linkedin? Site, appka na ios... dobra robota...

Jednak ja chciałem o języku i jak to zwykle o wyobrażeniach i obietnicach ...

Go to the gym they said ... u gonna look like Rayan Gosling they said


Nie można gadać - byle gadać. Trzeba mieć coś do przekazania jeśli chce się mieć wiarygodność wśród słuchaczy. Dlatego fascynuje mnie polityka - poważnie. Jak bardzo wiele można mówić o niczym, jak ciekawie ubierać w kwieciste zwroty pustosłowie .... wspaniała sztuka. Dziś trafił mnie artykuł z WirtualneMedia.pl, który wspomina wywiad red. Mazurka z Ligią Krajewską. Lekka prowokacja - redaktor przytoczył program PO mówiąc, że to program PiS, na co posłanka zareagowała błyskawicznie punktując niedociągnięcia programu. Gdy redaktor ujawnił podstęp, posłanka podczas autoryzacji postanowiła zmienić część wywiadu tak, by jej błąd nie pojawił się na językach. Dobra prowokacja? Nie wiem. Pięknie jednak sama rozmowa pokazuje jak bardzo nieistotny jest sam tekst. Ważne kto go wypowiada i na ile zbieżne są cele wypowiadającego z przyjmującym. Cudowne. (artykuł znajdziecie tutaj).

To w jaki sposób się wyrażamy jest ważne. Proste, klarowne komunikaty sprawiają, że nie pozostawiamy ich odbiorcy pola na interpretację. Mówię jasno - Ty mnie rozumiesz.
Zmieniły się także czasy - słowotwórstwo, specjalne robienie błędów, wulgaryzmy - to wszystko zaczyna się pojawiać w oficjalnej komunikacji. Target młodszy, wyzwolony bardziej, świadomy i światowy taki.

Mistrzem maratonu nie jestem. Biegam jednak. Bardziej, bo czasem mam ochotę niż dlatego, że muszę, czy powinienem z jakiegoś dowolnego powodu. Korzystam z Facebooka i FP, które komunikują treści o potencjalnie wysokiej wartości dla mnie. Jestem więc na FP, a właściwie byłem - Trening Biegacza. No i otóż jeden z administratorów wkleja tekst. Już nie mówię, że jest tl;dr / ale to najgorsze menelstwo się w ten sposób nie wyraża. Oczywiście rozumiem, jest przekaz. Człowiek biegnie sobie i myśli, kontempluje, ale ludu proszę bez przesady. To oficjalny kanał komunikacji. Nie do każdego w domu od małego "rzucali mięsem" .... sami oceńcie (wrzucam fragment bo całego i tak nie przeczytacie):


Fajne to jest? Może mówi językiem młodego pokolenia... może. Naoglądałem się tych Ted Kids - gdzie genialne dzieci mówią jak żyć ... sam nie wiem. Może teraz tak właśnie trzeba? Rozumiem przekaz. Rozterki. Rozumiem, że nie treść się liczy, ale emocje .. no i tu ich jest max opór dużo. Serce mnie jednak boli, bo ja ze znajomymi w ten sposób bym nawet nie rozmawiał. Tutaj mamy oficjalny kanał komunikacji. Pojawia się ten wpis. Podpisany jest autorem - jakiś Pan X nie znam. Okej. Chwilę później komentarz administratorki profilu, która w pierwszym komentarzu pod tekstem pisze, że odcina się od tego grubą kreską ....

ej a mieliśmy robić dobrze social media ...

no i słabo jakoś tak ogólnie. w branży nic. Ci sami chwalą się starymi sukcesami lub w piękne słowa ubierają suchary. nic nic nic nic, a nie Grycanka z torbą od LV i przy monitorze made by Apple robią lajkową furorę ... słabo.

Czwartek jest. był. znaczy dziś jest poniedziałek, a w czwartek był czwartek. Załóżmy, że jest zeszły czwartek. Siedzę i kombinuję jak tu zrobić coś fajnego dla dzieciaków. Jak co roku ogarniam temat dla wychowanków domów dziecka, by sprawić im trochę radości. Cholera jaki to mi power daje. Podziałałem, przyszedł piątek (wow czy to już #instatweet?) ogarniam, ogarniam i widzę hasztag Red Bulla ... no to bach. Okej mam tam zasięgi jak regularnie ogarniam na FP po 15 tyś. tyg. mam na blogu też zacnie jak piszę systematycznie, ale na tweeterze to mam z 250 followersów. Jakby to delikatnie ująć tłumów nie ma ;), no ale piszę, że jak tak dodają skrzydeł to może niech wpadną z puszkami będzie nam rajdowcom miło i power nam się przyda. Nie spodziewam się odpowiedzi (choć już kilka razy jakieś grube persony zaskoczyły mnie na tym kanale)... bach "cześć Marek - spoko fajnie gdzie jak mów" (cytat to to nie jest, ale sens zachowany) ... patrzę na zegarek ... piątek po 17'stej w trakcie długiego weekendu.... hmmm no dobra. Robi wrażenie. Guys oni serio siedzieli w pracy wtedy.... Wy już dawno w środę prosto z biura pojechaliście na imprezę zapominając, że jest święto i to dlatego jest wolne. W piątek trzeźwieliście branżo kochana i spaliście .... no patrzę i nie wierzę, ale okej ... mówię tu i tu taki i taki event bach odpowiedź przychodzi błyskawicznie. Jest fajnie informuj nas tiruriru ...

Dobra wybiłem z digitalu - pojechałem do domu ogarniać tematy. W niedziele rano wstałem i zacząłem mega fun dla dzieci:



Było mega. Wróciłem do mieszkania. Warszawa, pod Warszawą, za Warszawą ... ehhh tyle jeżdżenia, ale dzieciaki były zadowolone. Spać. Spać czas.

Wstałem - poniedziałek. Dzień dobry. Sok. Okulary. Samochód. Wpadam do biura. Zaczynam poniedziałkowe obowiązki - wiadomość od Red Bulla - cześć w ogóle to spoko, że tutaj piszesz do nas to mamy dla Ciebie prezent. Ej miło. Social Media mogą być fajne. Pozwalają na komunikację. Człowiek może czuć się wyróżniony, czy używając ładnego określenia nobilitowany takim kontaktem z marką. Czy nie o to marce chodzi? Odpowiadam: właśnie o to to to! Zbierzcie to sobie branżowi kochani w jakiś case i powiedzcie znajomym jak się robi social media, a jak nie wiecie to zapytajcie tych od Red Bulla ;) - oni wiedzą.

Siedzi tam ogarnięta ekipa i jak to mówią moi młodsi koledzy - propsy dla nich.


Co zmieniło się w nas przez ostatnie 5-7 lat? Otwarcie granic rozumiane jako wolny dostęp do szybkiego internetu sprawił, że zmienił nam się tak bardzo system wartości? Zapominamy o takich słowach jak szacunek, nie pamiętamy o wielkich literach, mając w nosie polskie znaki. Przeklinamy odważniej, także w bardziej oficjalnych sytuacjach. Czy to zmienił nas internet, którego nie rozumiemy? Szaleńczy pościg wolności, której nikt nam przecież nie odebrał? Narodowościowa pułapka, mentalny muł, finansowy niedorozwój - jesteśmy źli gdy z nas żartują - z nas POLAKÓW. Nie potrafimy wybaczać, jesteśmy bojowi i pamiętliwi, obserwujemy amerykańskie gwiazdy i krytykujemy ich zachowania / tryb życia, o którym skrycie marzymy i ośmieszamy się imputując nasz robinhoodyzm poprzez atakowanie tych, którzy zegarki mają droższe....

Brakuje mi nas - komunikujących się swobodnie, bez zbytniego nadęcia, ale z szacunkiem. Nas w mediach. Nas w branży. Po godzinach przecież sami dobieramy sobie komunikaty, które mamy ochotę odbierać. Social Media miały być nowym kanałem - młodym, szybkim, ambitnym - są nim. Łatwiej więc w nich o błąd. Łatwiej o pomyłkę. Myśląc mądrze da się wykorzystać SM do osiągania celów - jeśli i cele odpowiednio dobre są do kanału.

Może jestem za stary, a może po prostu nie chcę by mówiono do mnie w wulgarny sposób?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz